We wrześniu (10.09.2010 r.) PiS zgłosił projekt noweli ustawy o autostradach płatnych oraz o Krajowym Funduszu Drogowym. Podkomisja stała ds. transportu drogowego i drogownictwa wnosiła o odrzucenie tego projektu. Jednak sejmowa komisja infrastruktury w czwartek (4.03.2010) odrzuciła ten wniosek.

Projekt zakłada między innymi, że gdy remont autostrady będzie trwał dłużej niż 30 dni, kierowcy nie będą płacili za przejazd. W tej chwili opłaty są pobierane za przejazdy autostradami, na których remonty ciągną się miesiącami. A koncesjonariusze nie martwią się tym, dopóki ich dochody się nie zmniejszają. Dotyczy to głównie autostrady A4. Wszyscy pamiętamy sytuacje, gdy ruch ograniczał się do jednego pasa ruchu przy znacznych ograniczeniach prędkości na długich odcinkach.

Nie taki komfort jazdy zakłada płatna autostrada. W uzasadnieniu projektu czytamy: „W samej definicji autostrady jedną z właściwości jest wyposażenie autostrady przynajmniej w dwie trwale rozdzielone jednokierunkowe jezdnie. Ponadto kodeks drogowy mówi, iż maksymalna dopuszczalna prędkość na autostradzie wynosi 130 km/h.”

Propozycja ta ma doprowadzić do szybszego prowadzenia remontów. W Europie odbywa się to na dwie, a nawet trzy zmiany. Ponadto: „Informacja o utrudnieniach w ruchu spowodowanych remontem lub przebudową odcinka lub odcinków autostrady, winna być podana do wiadomości kierujących pojazdami w sposób umożliwiający zapoznanie się z nią przed węzłami komunikacyjnymi umożliwiającymi wjazd na płatne odcinki autostrad, na których mają miejsce utrudnienia.”

Nie wszystkim się ten projekt podoba. Ponieważ za udogodnienia kierowców najprawdopodobniej trzeba będzie zapłacić odszkodowania operatorom autostrad za zmianę umów. Projekt jednak uzasadnia, że umowy te wymagają zmian, ponieważ: „Umowy były konstruowane w taki sposób, że generalnie strona publiczna pozbawiła się środków dyscyplinowania (karania) spółek za niewłaściwą realizację umów - poza zachowaniem prawa do rozwiązania umowy w szczególnych przypadkach.”